Biegłem co sił zaraz za Aiszą. Nagle zrozumiałem... mama nie żyje. Stanąłem. Aisza się zorientowała,że coś jest nie tak:
-Wybacz, zamiast biec do Tinwe powinnam się zająć tobą, tak mi przykro z powodu Gangezy...
-Nie powinno ci być przykro!!!- warknąłem na Aiszę nie kontrolując się, odepchnąłem ją i się przewróciła- ona cię nie lubiła! Ona nie liczyła się z twoim zdaniem! A ty ją lubisz!!! - Aisza zaczęła płakać.
Wtedy zrozumiałem, że przesadziłem, zrozumiałem, że na nią nakrzyczałem, że popchnąłem , że nie panowałem nad sobą. Jak taka osoba może być mężem i ojcem? Nie będę w stanie się zająć dziećmi. Nie zasługuję na to! Muszę jak najszybciej odejść, dzieci nigdy nie powinny mnie poznać. Obróciłem się i zacząłem uciekać, przed kim? Przed samym sobą.
<Niech dokończy Aisza>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz