Dziś był nowy rok. Postanowiłem dzieciom zrobić niespodziankę i wraz z Aiszą zabraliśmy je na wyspę marzeń. Miałem przygotowane fajerwerki. Aisza się do mnie uśmiechnęła i czekała, aż je odpalę. Przygotowałem skradzione od ludzi petardy, które załatwił już nie żyjący Dante. Ułożyłem je na stos i wysłałem pioruny. Stałem za blisko. Moje futro się podpaliło, ale petardy poleciały w powietrze rozświetlając niebo. Cała wataha szczekała ze szczęścia z wyjątkiem Aiszy, która nie pozwoliła mi oglądać cudownych kolorów i wepchnęła mnie do wody:
-Palisz się, a chcesz oglądać petardy?!?- postawiła ki wyrzuty
-Tylko trochę się fajczyłem - zaśmiałem się- nic wielkiego!
Nagle doszedł Loyan:
-Słuchajcie skarby, to nie jest romantyczna randka, lecz wspólny sylwester, chodźcie się bawić z nami. Zaśmiałem się i wziąłem Aiszę za ogon. Nasze ogony splecione powędrowaliśmy do dzieci. Wybiegły do nas:
-Czemu masz taką skrzywioną minkę Aro?- zapytała Aisza
-A nic....
-No powiedz mi.
-Tata myślał, że bardzo cię kocha i gdyby mógł spędziłby tego sylwestra tylko z tobą, gdzieś daleko, myślał, że przecież nie byliście na miesiącu miodowym, cokolwiek to jest.
Aisza zaczęła się śmiać, a mi zrobiło się głupio. Na pocieszenie dostałem od niej całusa , a od dzieci głośnie "BLE!!!" Tak ja spędziłem nowy rok
<Niech dokończy Aisza lub inny wilk>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz