Urodziłam się w klatce.
Ludzie sobie handlowali całą moją rodziną.
Przechodziliśmy z rąk do rąk.
Miałam mamę,tatę i siostrę.
Pewnego dnia trafilyśmy do strasznego miejsca.
Bylo ciemno.
Mieszkaliśmy w lochach.
Wszędzie było widać łancuchy i siekiery.
Pewnego ranka coś mnie obudziło.
To była moia mama.
-Hermiono,Dario!-krzyczała moia mama.
-Co sie stało?-powiedziałam.
-Słyszałam jak strażnicy mówili, że mnie i tatę chcą gdzieś wywieść!-powiedziała mama ze łzami w oczach.
-Co?Nie-krzyknęłam-A co z nami?
Właśnie co z nami-powiedziała Daria.
Uciekniecie-powiedziała mama po chwili zastanowienia-do rodzinnego kraju.
-Ale jak mamy uciec?!-spytałam się-Przecież tu jest straż!
Musicie użyć swojej wewnętrznej mocy-powiedziała mama.Co?!-krzyknęłam
-musicie użyć wewnętrznej mocy-powtórzyła mama.
-Ale my mamy dopiero 5 lat!-krzyknęła Daria.
No właśnie!-potwierdziłam.
-ktoś tu idzie-odezwał się pierwszy raz tata.
MAMO PA!!!-krzyknęłam razem z Darią.
Ale po chwili rodziców już nie było.
-Gdzie ich zabrano?!-zawołała histerycznym tonem Daria.Niewiem-odpowiedziałam-po prostu niewiem.
-Gdzie są moi rodzice???!!!-tak się zdenerwowałam że zaczęłam płonąć,wywaliłam krat i zaczęłam gnać przed siebie.
Siostra biegła tuż za mną.
HUK!!!Drzwi wyleciały w powietrze.
HUK!!!Drugie dzwi wyleciały w powietrze.
Huk!!!Trzecie drzwi wyleciały w powietrze.
Wydostałyśmy się na zewnątrz.
W oddali cos usłyszałam.
-Hermiona to ta ciężarówka w której jest tata i mama!!!-zawołała Daria.
Przyspieszyłyśmy.
Nagle ciężarówka wpadła w poślizg.
-Nie!!!-krzyknęłam.
Hermiona,tam jest jezioro!!!-krzyknęła siostra.
Nagle tak szybko zaczęła biec że mnie wyprzedziła.
Podbiegła do ciężarówki.To z pewnością była moc wiatru.
chwyciła ciężarówkę od strony jeziora i zaczęła pchać w stronę środka jezdni,wtedy nadbiegłam i nagle Daria się poslizgnęła.
Wtedy złapałam ciężarówkę zielonymi pnączami,które nagle wyłoniły się z moich łap.
Złapałam siostrę i nagle pojawiła się nad nami kula która miała kolory czterech żywiołów:niebiesko-zielono-czerwona i co najdziwniejsze była przezroczysta jak wiatr.
Wyłamaliśmy drzwi od ciężarówki i wskoczyłyśmy.
Człowiek był nieprzytomny.
Odnalazłyśmy rodziców.
Potem wyszliśmi i zaczeliśmy uciekać do lasu.
Godzinę później napotkaliśmy watahę.
Zaatakowali nas.
Zaczęłam uciekać.
Gdy wróciłam w to miejsce zobaczyłam że mama jest ranna.
Podeszlam do nich.
-Hermiono nic się niestało-powiedział tata.-Mama i Daria są tylko trochę ranne.
-za ilę wyzdrowieją?
-Za 3 miesiące.
-idz szukaj watahy
-ale mam tylko 5 lat!
-Wcale nie.
-Jak to nie?!
-Masz 10 lat
-Czemu?!
-Bo opóźnialiśmy czas waszych urodzin.
-Ale czemu?
-Kiedy indziej ci to wytłumaczę.
-chcę tylko się z wami pożegnać.
-Dobrze.
-Hermiono! - Zawołały jednocześnie mama i Daria.
-Cześć!- zawołałam
-chciałam się z wami pożegnać.
-No to pa Hermiono - powiedziała Daria i się przytuliliśmy.
-Żegnaj córeczko - powiedziała mama i się przytuliliśmy.
-Żegnaj córeczko - powiedział tata i się przytuliliśmy.
I tak chodziłam po lasach i szukałam watahy,lecz nikt nie chciał mnie przyjąć aż do teraz......
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz