Wstałam w środku nocy lekko świecąc w ciemności.
-Znowu… - Pomyślałam poirytowana – I po kim ja to mam?
Wszyscy oprócz strażników stada spali. A później zorientowałam się że ktoś jeszcze nie śpi. To był Kajtek.
-Czy coś się stało? – Spytałam – Jejuś, Kajtek!
Szczeniaczek się do mnie odwrócił z łzami w oczach.
-Co się stało?
-Moja łapka się dziwnie wygina i piecze.
-Ale czemu nikogo nie budzisz? Gdzie są twoi rodzice?
-Poszli do lasu.
-Pokaż… Ojej! Trzeba z tym iść do Alfy! – Powiedziałam, kiedy zobaczyłam że ma zwichniętą kość - Nie ruszaj się stąd dobrze?
Zaraz się stawiłam u Alfy.
-Gangezo! Kajtek ma złamaną łapkę! Stoi mu pod bardzo dziwnym kątem. Jego rodziców nie ma, więc pomyślałam żeby przyjść do ciebie.
-Saro! Spokojnie. Zaprowadź mnie do Kajtka i wszystko się załatwi.
<Niech dokończy Kajtek lub Gangeza>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz