poniedziałek, 28 stycznia 2013

Od Shanti

Pewnego razu wybrałam się na spacer do lasu.Była wiosna i wszystko kwitło.Pomyślałam,że w taki piękny dzień warto się przejść.Tym razem postanowiłam być grzeczna i nie polować,lecz podziwiać piękno natury. Lisy kręciły mi się pod nogami goniąc króliki,a ja szłam i szłam.Nagle usłyszałam wycie,przecież nie możliwe żebym wyszła za terytorium watahy!A jednak!Wilk był coraz bliżej,słyszałam jego poszczekiwania.A ja zamiast uciekać stałam i czekałam.Wtem zjawił się Loyan!Skrzydła urosły mi u ramion.A Loyan zapytał:
-Co robisz poza terytorium watahy?
-Poszłam się przespacerować i...-tu przerwałam-...chyba zgubiłam drogę.
-Wiesz że niebezpiecznie tak tu teraz być...-powiedział Loyan.
-Czemu?-zapytałam.
-...to nie było moje wycie.-Loyan przełknął ślinę.
-Żartujesz-byłam naprawdę przerażona.
Wtem przed nami pojawiło się stado wilków.Nogi miałam jak z waty:
Co tu robić?!
-Co robicie na naszym terytorium?!-krzyczał przywódca stada.
Nie wytrzymałam.Pędziłam przez las i modliłam się by Loyan zrobił to samo.


<Niech dokończy Loyan>


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz