-Ładnie tu- powiedziałem- ale trzeba zakazać szczeniakom, by tu przychodziły, łatwo spaść- zaśmiałem się
-Masz rację- uśmiechnęła się
-A jak tam twoje dzieci?
-Dobrze... a twoje?
-Też dobrze. - powiedziałem , a ona pochyliła się nad przepaścią- cieszę się, że jesteś w naszej watasze
-A ja się cieszę, że pozwalasz mi tu być- i w tym momencie ześlizgnęła się z klifu i zaczęła lecieć na dół. Usłyszałem krzyk. Nie zdążyłbym zareagować. Tagot ruszył na pomoc i ją złapał. Odniósł mi.
-Kto to był- zapytała spanikowana
-Nie ważne, nie powinnaś wiedzieć, ciesz się, że żyjesz i obiecaj, że nikomu nie powiesz- warknąłem
-Proszę powiedz?
-Nie mogę... bądź wdzięczna, że cię uratował. Muszę lecieć, PA!
Ale mnie Tagot wpakował. Nikt prócz Aiszy nie powinien o nim wiedzieć! Trudno, mam tylko nadzieję, że Amber nie zdradzi sekretu. Wbiegłem do jaskini. Nie było nikogo z wyjątkiem Diany. Wtedy sobie uświadomiłem, że mało czasu spędzam z Dianą.
-Hej mała! Nie chcesz się przelecieć?
-A gdzie?
-Odwiedzić watahę z którą mamy sojusz?
- A istnieje taka?
-Tak, wataha Białego Kła, co ty na to?
-Dobra!
<Niech dokończy Diana, lub Amber>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz