wtorek, 26 lutego 2013

Od Aiszy

Byłam na łące, czekałam już na Seti 'ego
A- (myśli) Gdzie on jest ?!? Jest już po północy !!!- nagle się zjawił.
S- Jestem , sorry za spóźnienie.
A- Nie ma sprawy.. Masz je ?
S- Jasne, Ares się obudził i...
A- I ?!?
Ar- I przyszłem.
A- Nie na pewno nie pójdziesz !!!
Ar- Daj sobie spokój i tak pójdę.
S- Aisza on ma racje. I tak dobrze, że tylko Ares się obudził.
A- No dobra. Idziemy.- zaczęliśmy zmierzać w stronę naszych dawnych terenów... Seti opowiadał Aresowi gdzie co było... Gdyż Ares nigdy tu nie był... Nie znał tego miejsca i głównie o to się bałam... W razie czego tylko on  nie zna tych terenów... Gdy doszliśmy Devil już tam siedział i czekał.
Dv- Przyprowadziłaś kolegów ?
A- Nie chcieli się odczpić...
Dv- Głupie posunięcie.
A- Ja to wiem... Tylko powiedz to im...
S- Co ?
A- Ares nie zna tych terenów...  My ledwo je znamy... Devil je zna na pamięć... W razie gdybyśmy się rozdzielili możliwe, że się pogubimy. I będzie koniec. Devil będzie mógł nas pozabijać po kolei... Dla tego nie chciałam, żeby ktokolwiek ze mną szedł...
Dv- Dobrze... Nadal jesteś świetnym strategiem.
Ar- Nadal ?
Dv- Oczywiście nic ci nikt nie powiedział ?
Ar- No... Ja...
Dv- wpadł w śmiech- Powiem ci tyle jestem Devil... Aiszę i Seti 'ego znałem zanim się urodzili jestem od nich starszy o rok. Ich rodzice... cóż... lubili mnie i byli moimi drugimi opiekunami... Moi rodzice zostali zabici... Mars (ojciec Aiszy i Seti 'ego, nie żyje) poprosił, żebym był w pewnym sensie opiekunem Aiszy. A Seti 'ego był Ghost... Niestety... Gdy rodzice Seta i Aiszy zmarli wszyscy myśleli, że to moja wina... Cóż prawda była inna... Seti ty chyba znasz prawdę?
S- Tak- wysyczał przez zęby..
Dv- Tak jak myślałem... To nie ja zabiłem waszych rodziców to był Tybettium... Dokładniej Gordon oddający przysługę Tybettium 'owi... Bogowie bali się waszych rodziców...Więc postanowili ich zabić ich i was... Jednak wasza ciotka Miranda (siostra matki Aiszy i Seti 'ego) znała parę sztuczek i zamieniła dwa zające w wasze podobizny... A was schowała... Wasi rodzice zginęli ratując was... wszyscy myśleli, że ratowali świat gdyż tam znaleźli ich ciała...
Ar- Ale dlaczego obwiniali ciebie ?!?
A- Bo wszyscy myśleli, że to nie grozi śmiercią... A poza tym w jaskini oprócz naszych nie żywych rodziców, był jeszcze czarny wilk...
Dv- Ja...Wszyscy myśleli, że to ja ich zabiłem, albo im nie pomogłem...
Ar- To bez sensu... Jakim cudem miałbyś ich pokonać ?!?
Dv- Po "pomocy" światu jest się wykończonym... możliwe, że się straci przytomność... Ale za "pomoc" nie może się umrzeć... chyba że ktoś by przyszedł i cię zabił jak byłeś osłabiony...
Ar- Ale...
Dv- Wracając do wisiorków...
A- Mamy. Zaczynajmy bo już tu godzinę siedzimy a nie wiemy ile nam to zajmie... - zaczęliśmy... Trwało to chyba 5 godzin bez przerw... Już wzeszło słońce... Biegaliśmy w tą i z powrotem... 
A- Na reszcie skończone...
S- Nie sądziłem, że jest tu tyle pracy...
Ar- Gdybym wiedział, że zamiast walki czeka mnie zajmowanie się "ogródkiem" nie przyszedł bym tu z wami...
Dv- Tu... Na prawdę wygląda jak wcześniej...
A- To teraz drugie zadanie.
Dv- Najpierw odpocznij.- zaśmiał się a w j-jego głosie... słyszałam... coś mi znanego... coś co słyszałam... wiele razy... ale jednocześnie coś o czym zapomniałam... jak...
S- Aisza wracajmy...
A- O- ok
Ar- Co się stało ? Wyglądasz jakbyś zobaczyła ducha...
A- Ja... Nic to nic takiego.- wróciłam i się położyłam... Nie spałam całą noc... jestem wykończona...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz