Powoli zakradłem się do jaskini pod postacią człowieka. Zrobiłem kilka głębokich oddechów i wyszedłem zza drzewa , w miejsce, gdzie leżała Aisza. Spała. Nie chciałem jej budzić. Różę z kamienia położyłem przy niej. Pogłaskałem i westchnąłem. Miałem już odchodzić, kiedy zza krzaków wybiegł Shiru. O nie! Musiałem zniknąć. Shiru zawył, a ja zacząłem uciekać. Przeobraziłem się w jelenia i poleciałem do nieba. Obserwowałem wszystko z góry. Zebrała się cała wataha. A miał to być tylko mały prezent z okazji walentynek. Wszyscy wypytywali Aiszę, czy nic jej nie jest, nie została otruta, postrzelona i tak dalej. Tylko ona znała prawdę. Może powinienem powiedzieć... zebrałem się na odwagę i zleciałem. Dumnie zarzuciłem porożem, Romeo na mnie ruszył. Aisza na niego skoczyła:
A-Ani kroku dalej, nie tkniecie tego jelenia!
S-Ale to człowiek! Widziałem, jakiś mag! Trzeba go zabić.
Wtedy przemieniłem się w wilka. Łapy mi drżały ze strachu. Nie mogłem im powiedzieć prawdy- pomyśleliby, że zawsze byłem człowiekiem i ich oszukiwałem, nie będą ufać Aiszy.
R-To obcy wilk, chciał cię zaatakować!
Spuściłem głowę, łza spłynęła mi po pysku. Spadła na ziemię, wyrosło tam małe drzewko. A później rozmazałem się i znów nie miałem postaci.
<Niech dokończy Aisza>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz