niedziela, 10 lutego 2013
Od Shiru
Gdy w końcu wróciłem z warty o czwartej nad ranem od razu przytuliłem się do Delili. Coś mi świeciło pod sierścią. Naszyjnik... U Delili było tak samo. Nie zwracałem na to zbytniej uwagi i zasnąłem. Delila obudziła mnie o szóstej. Poprosiła byśmy się przeszli. Zgodziłem się. Szliśmy wzdłuż rzeki połączonej z wodospadem i Delili zaprowadziła mnie na polanę. Przez nią przepływało czyste źródło.
- Zaraz coś zobaczysz Shiru...
- Ale...
- Ciii. Lepiej jego nie płoszyć. Teraz odsuń się od tej wody.
Oboje się cofnęliśmy. Rozpłonął ogień, tak po prostu, ale zaraz zgasł. Na jego miejscu pojawił się wielki ptak ze złoto-czerwonymi piórami i długą szyją.
- To feniks. Był on jednym z dwóch strażników naszych wisiorów. Dlatego świeciły, bo ten feniks był blisko. Nazywa się Graster.
- A ty to pewnie Shiru? - przemówił ptak
Byłem trochę zdziwiony, nie wiedziałem że ten ptak potrafi mówić.
- Tak, to ja.
- Delili opowiadała mi o tobie. Masz zapewne drugą część naszyjnika nieprawdaż? Muszę się dowiedzieć skąd go masz.
- Dostałem od rodziców dzień przed ich śmiercią, ale nie wspominali mi o jego pochodzeniu.
- Rozumiem. Ale teraz opowiem wam pewną historię. Brzmi ona tak:
Było kiedyś czterech strażników: ja, Zerita, Nawix i Klio. Ja to feniks, strażnik czerwonego koloru w wisiorze. Zerita to elfka, strażniczka niebieskiego koloru w wisiorze. Nawix i Klio to skrzydlate wilki które strzegły dwóch innych wisiorów. Wasze naszyjniki złączone pokonują każdy urok, czar lub klątwę, a dwa pozostałe wyrównują dobro i zło. Te dwa zaginęły a wasze zostały oddane dla zaufanych rodzin. Prawdopodobnie waszych. Gdy zostaliśmy pozbawieni wszystkich wisiorów nasza moc słabła i musieliśmy je na nowo wszystkie odzyskać. Gdy je odzyskaliśmy i wasze znów oddaliśmy, tamte ponownie zaginęły. Lecz nasza moc nie słabła. Nie wiedzieliśmy dlaczego. Szukaliśmy w każdej watasze, lecz od was wszyscy prócz Klio czują promieniowanie naszych naszyjników. Spotkałem Delilę i rozpoznałem nasz naszyjnik. Jak zaginione wisiory doszły do rąk właściwych, mogą zostać. Jeśli jednak te naszyjniki trafiły do niewłaściwych rąk zabierzemy je. Ale na mnie już czas, będę nad wami krążył.
Rozkwitły płomienie i Graster znikł. Czyli jeden zaginiony naszyjnik jest w naszej watasze... Ciekawe.
- Delili, choć zaraz słońce wstanie na dobre.
Ruszyliśmy w stronę watahy.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz