Przechadzałem
się po plaży. Oglądałem fale i wsłuchiwałem się w szum. Byłem w postaci
jelenia Nikt nie wiedział, że tu jestem, a przynajmniej tak m się
zdawało. Na swoich plecach poczułem oddech wilka. Obróciłem się. Nie
znałem go... pewnie jakiś nowy w watasze. Próbowałem udawać, że się
boję, jak spłoszony jeleń, ale on mnie nie gonił. Nie warczał.
Przyglądał się.
-Witaj Jasper! - powiedział
Zmrużyłem oczy. Spojrzałem w niebo. Podskoczyłem do góry, w locie zamieniłem się w wilka i upadłem na ziemi.
-Skąd wiesz kim jestem? - zapytałem
-Nie trudno się domyśleć. Aisza stale rozpacza, że cię nie ma.
-Wie, że jestem.
-To też prawda, jesteś, ale cię nie ma...
-Do czego zmierzasz? - zapytałem
-Do niczego... chciałem cię poznać.
-Skąd wiedziałeś, że jestem pod postacią jelenia?
-Aisza mi wszystko powiedziała.
-Nie zrobiłaby tego! - zawarczałem
Wiedziałem, że za tym kryje się jakiś podstęp.
-Nawet mnie nigdy nie widziałeś!- dodałem agresywnie
-Widziałem. W myślach Aiszy.
-Czyli czytasz w myślach... - zacząłem
-Tak.
Wiem co myśli Aisza. Wiem, że teraz mi wierzy, mimo, że ją okłamuję.
Nabrałem ją, że wszystko to sprawka Gordona, że niczemu nie jestem
winien ja, ale to nieprawda. Widzisz? Twoja "nieśmiertelna" rodzina
stanowi dla mnie zagrożenie. Twój syn też czyta w myślach, wiem to z
myśli Aiszy- zaśmiał się- Prędzej czy później by się dowiedział, że
knuję podstęp, uprzedził Aiszę, ale ja was wyprzedzę. Przyszedłem cię
zlikwidować. Wiem, że cię nie zabiję, ale uwiężę w jakimś nietypowym,
rzadko uczęszczanym miejscu, podobnie całą rodzinę ... z wyjątkiem
Aiszy. Co do niej mam inne plany. To juz nie twoja sprawa. Przy okazji,
zwą mnie Devil.
-Moja sprawa! - dodałem
Rzucił
się na mnie. Zdążyłem zawyć. Odepchnąłem jego podczas lotu. Uderzyłem
barkiem o drzewo. Wstałem i ruszyłem na Devila. Kto to jest?!? Zęby
wbiły się w jego, aksamitne futro, ale ześlizgnęły. Uderzyłem go
porożem. Sapnąłem w wysiłku. Miałem go na rogach, chciałem go
przymiażdrzyć do ziemi, ale ktoś mnie odepchnął. Był to Shiru. Głupi nie
wiedział kim jestem. Uderzyłem go z całej siły, stracił przytomność.
Reszta watahy już stała. Zła na "intruza" gotowa do ataku. Ruszyli na
mnie: Loyan, Eragon, wilk którego nie znałem i Devil. A ja byłem sam.
Sięgnąłem po dawne moce. Tym razem nie wezwałem piorunów, lecz zrobiłem z
nich tarczę. Podbiegł Eragon. Uderzył o tarczę i nieprzytomny upadł na
ziemię. Czułem jak moce mi się wyczerpują. Zacząłem się trząść.
Zamieniłem się w człowieka, a tarcza zniknęła. Pojawiła się Gangeza, Aro
i Ammenum. Rzucili sie na Devila, uciekł, a oni za nim pobiegli. Tinwe
osłaniała mnie. Wilki z watahy spanikowały. Wtedy przybiegła Aisza,
która nic nie rozumiała, zaskoczona omal nie zemdlała. Podbiegła do
mnie.
<Niech dokończy Aisza>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz