wtorek, 19 lutego 2013

Od Jaspera


Przechadzałem się po plaży. Oglądałem fale i wsłuchiwałem się w szum. Byłem w postaci jelenia Nikt nie wiedział, że tu jestem, a przynajmniej tak m się zdawało. Na swoich plecach poczułem oddech wilka. Obróciłem się. Nie znałem go... pewnie jakiś nowy w watasze. Próbowałem udawać, że się boję, jak spłoszony jeleń, ale on mnie nie gonił. Nie warczał. Przyglądał się. 
-Witaj Jasper! - powiedział
Zmrużyłem oczy. Spojrzałem w niebo. Podskoczyłem do góry, w locie zamieniłem się w wilka i upadłem na ziemi.
-Skąd wiesz kim jestem? - zapytałem
-Nie trudno się domyśleć. Aisza stale rozpacza, że cię nie ma. 
-Wie, że jestem.
-To też prawda, jesteś, ale cię nie ma... 
-Do czego zmierzasz? - zapytałem
-Do niczego... chciałem cię poznać. 
-Skąd wiedziałeś, że jestem pod postacią jelenia? 
-Aisza mi wszystko powiedziała.
-Nie zrobiłaby tego! - zawarczałem 
Wiedziałem, że za tym kryje się jakiś podstęp. 
-Nawet mnie nigdy nie widziałeś!- dodałem agresywnie
-Widziałem. W myślach Aiszy. 
-Czyli czytasz w myślach... - zacząłem
-Tak. Wiem co myśli Aisza. Wiem, że teraz mi wierzy, mimo, że ją okłamuję. Nabrałem ją, że wszystko to sprawka Gordona, że niczemu nie jestem winien ja, ale to nieprawda. Widzisz? Twoja "nieśmiertelna" rodzina stanowi dla mnie zagrożenie. Twój syn też czyta w myślach, wiem to z myśli Aiszy- zaśmiał się- Prędzej czy później by się dowiedział, że knuję podstęp, uprzedził Aiszę, ale ja was wyprzedzę. Przyszedłem cię zlikwidować. Wiem, że cię nie zabiję, ale uwiężę w jakimś nietypowym, rzadko uczęszczanym miejscu, podobnie całą rodzinę ... z wyjątkiem Aiszy. Co do niej mam inne plany. To juz nie twoja sprawa. Przy okazji, zwą mnie Devil. 
-Moja sprawa! - dodałem 
Rzucił się na mnie. Zdążyłem zawyć. Odepchnąłem jego podczas lotu. Uderzyłem barkiem o drzewo. Wstałem i ruszyłem na Devila. Kto to jest?!? Zęby wbiły się w jego, aksamitne futro, ale ześlizgnęły. Uderzyłem go porożem. Sapnąłem w wysiłku. Miałem go na rogach, chciałem go przymiażdrzyć do ziemi, ale ktoś mnie odepchnął. Był to Shiru. Głupi nie wiedział kim jestem. Uderzyłem go z całej siły, stracił przytomność. Reszta watahy już stała. Zła na "intruza" gotowa do ataku. Ruszyli na mnie: Loyan, Eragon, wilk którego nie znałem i Devil. A ja byłem sam. Sięgnąłem po dawne moce. Tym razem nie wezwałem piorunów, lecz zrobiłem z nich tarczę. Podbiegł Eragon. Uderzył o tarczę i nieprzytomny upadł na ziemię. Czułem jak moce mi się wyczerpują. Zacząłem się trząść. Zamieniłem się w człowieka, a tarcza zniknęła. Pojawiła się Gangeza, Aro i Ammenum. Rzucili sie na Devila, uciekł, a oni za nim pobiegli. Tinwe osłaniała mnie. Wilki z watahy spanikowały. Wtedy przybiegła Aisza, która nic nie rozumiała, zaskoczona omal nie zemdlała. Podbiegła do mnie. 

<Niech dokończy Aisza> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz