niedziela, 10 lutego 2013

Od Tagot'a


A-Aisza
T-Tagot
W-Wilk

Zapadła noc. Aisza była w jaskini. Poszedłem do niej i ją obudziłem:
A-Co ty tu robisz?!?
T-Chcę ci coś pokazać.
A-Co takiego?
T-Opanowałem nową sztuczkę.
A-Dlatego tak długo cię nie widziałam, bo tworzyłeś nowe sztuczki?!? W watasze katastrofa, twój podopieczny odszedł, a ty się bawisz?!?
T-Powiedzmy.
A-Idę spać. Nie będę tracić czasu.
T- Zmieniłaś się.
A-Wilki się  zmieniają.
T- Ale zazwyczaj nie na złe- powiedziałem poważnie.
Aisza zdenerwowana rzuciła się na mnie, ale ją odepchnąłem.
T- Co ty wyrabiasz?- oskarżyłem ją
A-A co ty wyrabiasz?!?
T- Nie chcesz to nie idź. – odwróciłem się
A-No dobra, ale szybko.
T-Musisz dochować tajemnicy, jeśli nie to sprawy się pokomplikują.
A-To aż takie ważne?
T-Tak! Uwierz, że tak.
Biegliśmy przez lasy. Omijaliśmy jeziora, rzeki.
A-Musimy, aż tak daleko?
T-Odkryłem coś tak niesamowitego, że tak.
A-Nie wierzę, że jakiekolwiek odkrycie może być takie ważne.
T- To jest!!!
Dobiegliśmy do polany.
T-Jakby co, sama tu przyszłaś. Gotowa?
A-Na co?!?
T-Zobaczysz- zniknąłem, chodź obserwowałem sytuację będąc niewidocznym. Aisza zaczęła się rozglądać. Z tyłu polany, oparty o drzewo, siedział chłopak. Przeraziła się. Chciała uciekać, ale uświadomiła sobie, że miała szukać dobrych ludzi, skoro ją tu przyprowadziłem, to to na pewno dobry człowiek. Powoli, niepewnie do niego podeszła, a on spojrzał w jej oczy. Zawahała się, a jej oddech przyspieszył. Wiedziałem co pomyśli, że Jasper miał identyczny kolor oczu jak ten chłopak.




Miałem tylko nadzieję, że przez to nie zwieje i nie spanikuje. Chłopak wstał i zaczął płakać. Biegł w stronę Aiszy. Ta, spanikowana zaatakowała. Skoczyła na przeciwnika, ale chłopak zamienił się w wilka. Przygniótł ją do ziemi, był niesłychanie silny.







W-Nie straciłaś kondycji. Myślałem, że się zabijesz.
A-O co chodzi, kim jesteś?
W- Nie poznajesz?
A-Jesteś sługą Gordona, zabiję cię!
W-Nie zgadłaś, strzelaj dalej.
A-Jesteś wrogiem, tyle wiem.
W-Dziwne, a oczy ci nic nie mówią?
Jej mina pobladła. Oparła się o drzewo:
A-Jasper?
Jasper pokiwał głową i się uśmiechnął. Zaczęła płakać. Pocałowała go. Teorytycznie powinienem ich zostawić samych, ale jeszcze nie teraz. Jasper odwzajemnił to całując ją. Gdy skończył jej się oddech krzyknęła:
A-Jak to możliwe?
W- Przecież cała rodzina unika śmierci. Nie pamiętasz, Ammenum, Tinwe?
A-Pamiętam, ale zapomniałam.
W-Ale nie jestem taki sam.
A-Co to znaczy?
W-Nie mogę być z tobą długo. Czasami wracam na ziemię, ale większość czasu jestem w niebie.
A-Niesamowite, dlaczego masz rogi?
W- Moja postać to jeleń, tak jak Ammenum ma orła.
A-Śmieszne.
W- Nie podobają ci się? – zapytał zasmucony
A-Nie, są ładne. Dlaczego byłeś człowiekiem?
W-Nie wiem, ale pokarzę ci coś. Zamknij oczy.
Aisza zamknęła oczy. Gdy je potwórzyła Jasper był człowiekiem.
A-Jesteś ładny jak na człowieka.
W- Ty też.
Aisza spojrzała po sobie, była człowiekiem. Niezdarnie podbiegła do niego i zarzuciła mu ręce na szyję. Pocałowali się.






A-Teraz mogę iść z tobą?
W-Nie postać człowieka ci tego nie umorzliwia, tylko chciałem pokazać jak potrafię. Jesteś śliczna.
Jej policzki się zarumieniły.
W-Muszę iść, poczekaj.
Jasper odmienił Aiszę z powrotem w wilka. Sam zamienił się w jelenia. Dużego i potężnego, świecił jak światło gwiazdy. Spojrzał czule na Aiszę:
W- Wrócę kiedyś, ale narazie nikomu nie mów o spotkaniu. Możesz powiedzieć Dianie i Angel.
Nie zdążyła odpowiedzieć. Rozpędził się i poleciał w stronę gwiazd.







Pojawiłem się przed Aiszą.
T- Warto było?

<Niech dokończy Aisza>



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz