S - wesołych walentynek!
P - Syriuszu! – fuknęłam na niego – gdzie ty byłeś cały dzień? Wiesz jak się martwiłam?
S - przepraszam, ale musiałem przygotować to.
P - co?
S - chodź ze mną, a zobaczysz.
Poprowadził mnie na polankę, gdzie na pieńku stało pieczone sarnie mięso, grzyby, mleko i woda. Pośrodku stała świeca. To wyglądało romantycznie a najlepsze było to, że była pełnia gdy najedliśmy się do syta i wyliśmy do księżyca, zaczęliśmy rozmawiać
P- Super że to przygotowałeś. I to całkiem sam!
S- Aisza mi pomogła.
P- No wiesz co!
S- Co?
P- Dzisiaj są walentynki! A Aisza niedawno straciła Jaspera! A ty prosząc ją o pomoc mogłeś urazić Aiszę!
S- nie wiedziałem. Całe życie siedziałem w jaskini.
P- no trudno. Mam nadzieję że się nie obrazi. Byłoby kiepsko.
S – chciałbym cię jeszcze o coś zapytać.
P – Mówisz.
S – wyjdziesz za mnie?
P – Jasne!
Syriusz uśmiechnął się i mnie pocałował.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz