czwartek, 14 lutego 2013

Od Padme

Ziewnęłam głęboko. Już byliśmy w „tym dużym rezerwacie koło mamy i taty”. Przeciągnęłam się. Mięśnie mnie bolały. „łódź” ze szczeniakami i Bellą była strasznie ciężka, a do parku było parę kilometrów przez las i pod górę. W każdym bądź razie ślub mój i Syriusza może się odbyć! Spojrzałam na jego legowisko. Syriusza nie było. Poszłam go szukać. Szukałam go cały dzień. Gdy wieczorem wróciłam na polanę, byłam zła. Czy on odszedł na zawsze? Czemu nic nie powiedział jeszcze wczoraj ciagle mówił że mnie kocha i inne takie. Zachciało mi się płakać. Aż tu nagle Syriusz wyskakuje za drzewa z sercem w pysku i woła;
S - wesołych walentynek!
P - Syriuszu! – fuknęłam na niego – gdzie ty byłeś cały dzień? Wiesz jak się martwiłam?
S - przepraszam, ale musiałem przygotować to.
P - co?
S - chodź ze mną, a zobaczysz.
Poprowadził mnie na polankę, gdzie na pieńku stało pieczone sarnie mięso, grzyby, mleko i woda. Pośrodku stała świeca. To wyglądało romantycznie a najlepsze było to, że była pełnia gdy najedliśmy się do syta i wyliśmy do księżyca, zaczęliśmy rozmawiać
P- Super że to przygotowałeś. I to całkiem sam!
S- Aisza mi pomogła.
P- No wiesz co!
S- Co?
P- Dzisiaj są walentynki! A Aisza niedawno straciła Jaspera! A ty prosząc ją o pomoc mogłeś urazić Aiszę!
S- nie wiedziałem. Całe życie siedziałem w jaskini.
P- no trudno. Mam nadzieję że się nie obrazi. Byłoby kiepsko.
S – chciałbym cię jeszcze o coś zapytać.
P – Mówisz.
S – wyjdziesz za mnie?
P – Jasne!
Syriusz uśmiechnął się i mnie pocałował.

 http://t0.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcTYfXzaLR-289bL69KZXPvS3V6kW86xMTC5e9ZQzAo_vP13Vyq5

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz