Wędrowałem samotnie. Nie zamierzałem wracać. Kochałem Aiszę, ale potrzebowałem odpoczynku. Chciałem sprawdzić, czy reszta mojego rodzeństwa nie żyje, skoro Tinwe żyła, to oni może też.
-Pomogę ci- powiedział głos zza mnie, wystraszyłem się
Była to Tinwe. Dawno się nie widzieliśmy.
-Lepiej nie....- powiedziałem
-Wiatr mi wszystko opowiedział, zniosę z godnością, twe cierpienia.
-Nie o to chodzi, generalnie, wole podróżować sam.
-Ale szukasz rodzeństwa, czy "ajm" nią nie jest?
-Może i , ale szukam tego zaginionego.
-Nie żyją.
-Skąd wiesz?
-Nie słyszę jak wiatr o nich szepcze.
-To o niczym nie świadczy- burknąłem, odepchnąłem ją na bok i ruszyłem dalej. Została z tyłu i oglądała jak odchodzę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz