niedziela, 6 stycznia 2013

Od Jaspera

Nie miałem ochoty jej gonić, niech odsapnie. Przejdę się do wodospadu cudów, który leczy rany. Puściłem piorun, bo umówiłem się z mym opiekunem Tagotem, że jak tak poczynię to przybędzie. Przybył:
-Mógł byś proszę przypilnować moich dzieci? Nie mogą zostać same!
-Nie ma sprawy, ale uważaj na siebie.
-Postaram się- odpowiedziałem mu
Biegłem do wodospadu cudów. Ale zaczęło mi się robić mglisto przed oczami. Słyszałem pulsowanie własnej niebieskiej krwi. Zdążyłem, dobiegłem. Zanurzyłem łapę, ale nic się nie stało! Potrzebowałem pomocy, ale Tagot pilnował dzieci, a Sea nie potrafiła nic z tym zrobić, mimo, że próbowała. Zacząłem biec przed siebie mając nadzieję, że jakiś z wilków mnie znajdzie. Biegłem, biegłem , ale nic. Nagle upadłem. Nie mogłem się podnieść, ale wszystko słyszałem. Przybyły jakieś wilki!
-Co z nim robimy Luno?
Luna uff.... na pewno mnie uratuje, ciekawe czy Loyan jest z nią.
-Nie wiem, może lepiej go zostawmy, ma taki dziwny kolor krwi...
-Niebieski.
-Dobra Lou....
LOU!!! Kto to. Obca wataha. Próbowałem się podnieść, ale byłem jak sparaliżowany. Nie mogłem wysłać pioruna w powietrze.
-Ale jak go uniesiemy?- zapytała Lou
-Jak to jak?!? Przeteleportujesz go, przecież potrafisz.
Nagle poczułem uderzenie o ziemie i zawroty głowy, zdołałam powiedzieć:
-Gdzie jestem.
-Na terenach watahy Białego Kła, wyleczymy cię i będziesz mógł dołączyć do nas.

<Niech dokończy Aisza, Lou, Luna>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz