Szedłem z Ice. Mieliśmy porozmawiać o rodzicach.
-Nie chce mi się gadać- bąknęła Ice
-Ja wiem że jesteś na rodziców zła ale...-zauważyliśmy Safire w powietrzu ktoś ją postrzelił. Spadała...
-Choć szybko uda nam się jeszcze pomóc- powiedziałem do Ice już w biegu-Ci... stój słyszysz tam są ludzie.
-Hej patrz wilk ze skrzydłami zgarniemy za niego kupę kasy-mówił jeden człowiek
-Ta i chwałę.
-Nieeee- ich rozmowę przerwał głos Sol. Rzuciła się jednemu na szyje
przegryzła mu krtań. Niestety drugi trafił ją z pistoletu. Rzuciłem się
jednemu na szyje. Tym razem nikt nikogo już nie atakował. Popatrzyłem na
Ice. Płakała nad ciałami. Wiedziałem że są martwe
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz