sobota, 12 stycznia 2013

Od Jaspera

Biegłem do Tinwe, musiałem jej powiedzieć, że żyję! Nagle ktoś na mnie skoczył. Przygniótł mnie. Nie był sam. Obca wataha! Tylko nie znowu. Ugryzłem go w szyję i zapiszczał, wtedy reszta mnie okrążyła. 
-Nie radzę wam się zbliżać chłopcy!- powiedziałem im
-Haha...-odezwał się pierwszy- zwą mnie Asterix, i zamierzam cię zabić.
-Dzięki, że uprzedzasz - zacząłem sobie robić z niego żarty. 
Spojrzałem na niebo, to co się spodziewałem zobaczyć, tam było. Sylwetka wielkiego święcącego orła. Wiedziałem, że w razie zagrożenia mi pomorze. 
-Haha razy dwa...- śmiał się Asterix
- To się równa dwa haha.- powiedziałem mu- mogłeś się lepiej uczyć. Dlaczego chcesz mnie zabić?
-Bo ukradłeś mi dziewczynę, Aiszę którą kocham! 
-To jak chcesz to po nią sobie idź, jestem ciekaw co ci powie.
-Właściwie to u niej byłem, powiedziała, że mnie kocha i , że mam cię zabić! Nie chce już ciebie. 
Spojrzałem się na niego z obrzydzeniem
-Jak można kochać takiego smroda?-powiedziałem mu, a on się na mnie chciał rzucić. 
-Zabić go chłopcy!- rozkazał innym wilkom. 
Te popędziły w moją stronę. Wtedy wzbiłem się w powietrze. Puściłem serię piorunów i po wszystkim. Żaden już nie żył, ale ten skunks mi gdzieś zwiał.  Nie szkodzi. Rozprawię się z nim później. Ruszyłem dalej, by znaleźć Tinwe, ale ku memu zaskoczeniu nie było jej na terenie watahy, ani żaden wilk jej ostatnio nie widział, nikt nie wiedział, że "nie żyję". Hmh... nie mam pojęcia, pewnie niedługo wróci. 

<Niech dokończy Aisza>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz